Bardzo Rychtyg Ludzie TV

Bardzo rychtyg: ludzie w drodze

Dzisiaj w sekcji kulturalno-rekomendacyjnej będzie o ludziach w podróży. A podróże będą w czasie i w przestrzeni. Książka, film, serial i na deser jeszcze raz książka. Zaczynamy!

Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. (Anna Kamińska)

Wiecie co jest bardzo nie-rychtyg w tej książce? Tytuł. No, podtytuł. Ostudził mój czytelniczy zapał i sprawił, że zaklasyfikowałam książkę jako himalajsko-mistyczną martyrologię. Ale nadszedł dzień kiedy “Wanda” pojawiła się w moim ebookowym abonamencie, a ja akurat wyruszałam w podróż. W efekcie biografia najpopularniejszej polskiej himalaistki towarzyszyła mi na 10 tysiącach metrów nad poziomem morza (a właściwie oceanu).

Bijąc się w pierś mówię: to jest książka i dla tych, którzy o Wandzie nie wiedzą nic, i dla tych, którzy wiedzą dokładnie, w którym tybetańskim klasztorze się schowała. Ja literaturę gór wysokich w polskim wydaniu pochłaniam z ogromną przyjemnością (chociaż wspinacz ze mnie żaden), a mimo to nie wiedziałam czemu Rutkiewicz po rozwodzie nie wróciła do panieńskiego nazwiska, co wydawało się zupełnie nie “w charakterze”. Książka wzięła i mi wytłumaczyła.

Ludzie, którzy o Wandzie wiedzą tyle, że istniała, nie muszą obawiać się kroniki zdobytych szczytów i ubrązowiania/odbrązowiania. Jest też nizinnie, ale niekoniecznie plotkarsko. Jeśli chcecie poczytać biografię – Wanda poleca się.

Człowiek z magicznym pudełkiem (reż. Bodo Kox)

Ludzie w drodze to i najkrótszy opis fabuły filmu, o którym więcej pisałam tutaj. Ale przypomina mi też kontekst w jakim pierwszy raz zapoznałam się z Bodo i jego twórczością. Ja siedziałam w kinie, Bodo w autobusie. Bo zanim nakręcił Dziewczynę z Szafy i zanim ja ją (kilka krzeseł od reżysera) w tym samym kinie obejrzałam, to najpierw Bodo był autorem kroniki festiwalowej jednej z edycji Prowincjonaliów. I ta kronika była lepsza niż wiele filmów, które wtedy obejrzeliśmy. Więc chociaż w recenzji napisałam, że Człowiek z magicznym pudełkiem nie jest wymarzonym filmem, to jest on filmem, na który chodzić mogę z przyjemnością. A potem mogę wyjść i nucić Manaam. A w kolejce jeszcze tyle dobrych kinowych zapowiedzi czeka!

Mindhunter (reżyserów wielu, ale jeden szczególny – David Fincher)

To, że Mindhunter jest o ludziach w drodze (i w błyskawicznie kultowy sposób) zauważyłam kiedy, opowiadając o naszym amerykańskim motelu we Fresno, usłyszałam “taki jak w Mindhunterze?”. To jest serial, który z odcinka na odcinek się rozkręca po to żeby w końcu zostawić i widzów i bohaterów zupełnie bez tchu. To jest serial, który satysfakcjonuje fabularnie i tych, którzy z historiami opowiadanymi na ekranie spotykają się po raz pierwszy i tych, którzy prawie piszczą kiedy pojawia się ktoś “na faktach”, o kim czytało się podczas jednej z wielu kryminalnych wycieczek w głąb Wikipedii. To jest w końcu serial, który pokazuje nowoczesną odsłonę kryminału – taką, w której właściwie to mniej nas obchodzi rozwiązywanie kolejnych zagadek, a bardziej ta jedna największa, i tutaj uwaga bo wchodzę na wyższy poziom – zagadka ludzkiego umysłu. Wow, wow. Jeśli nie widzieliście – to nie wiem co robiliście pod koniec października, czem prędzej nadrabiać marsz!

Droga do domu (Yaa Gyasi)

To jedna z książek, jakie przywiozłam z USA. Skoro już byłam w uniwersyteckim Berkeley to nie mogłam odpuścić wizyty w jednej z przepastnych i przewspaniałych księgarni. Nie zamierzałam kupować tej akurat powieści, bo wiedziałam, że jest już wydana w Polsce, ale miła pani pracownica powiedziała mi, że muszę, bo kilka tygodni wcześniej w tym właśnie miejscu odbyło się spotkanie autorskie z Yaa Gyasi i było na tyle niesamowite, że teraz każdemu poleca książkę.

I właściwie miłą panią z księgarni rozumiem, bo książki Droga do domu trudno jest nie polecać, jest i wciągająca i poruszająca. To opowieść o dwóch siostrach przyrodnich, które urodziły się w XVIII wieku w Afryce, nie wiedząc o sobie nawzajem. Historia wędruje przez kolejne pokolenia i zawiłe losy córek i synów, mieszkańców Afryki i USA, niewolników i ludzi wolnych. Ja dawkowałam sobie najwyżej jedno pokolenie na raz, bo każda historia to osobny świat i warto, moim zdaniem, dać sobie okazję przemyśleć i przetrawić wszystkie kawałki rodzinnej układanki. Świetna lektura dla tych, którzy chcą poczytać ambitniejszą literaturę, ale taką, która czyta się dość łatwo.

Co dalej?

W następnych odcinkach Bardzo Rychtyg będzie prawdopodobnie coś o filmach, bo w najbliższym czasie wybieram się i na Najlepszego i na Cichą Noc (i na Listy do M pewnie też, bo wieść głosi, że odbiły się od dna). W magazynie czytelniczym czeka kilka książek popularnonaukowych i dalsze powieściowe łowy z Ameryki. A w telewizji? W telewizji to taka nowość, że zainstalowaliśmy NC+ GO więc powinno być coś o Belfrze, który bardzo próbuje, to trzeba mu oddać.

You Might Also Like...

No Comments

    Leave a Reply